wtorek, 29 stycznia 2013

sypialniane róże.

Ajć... z zadowoleniem wzięłam się za robienie ciasta dyniowego i co? Czeka mnie zakalec z brakiem proszku do pieczenia... brawo! :-(
Pokazuję Wam dzisiaj sypialnię... kilka jej elementów.

Z fotelem z Czacza na pierwszym miejscu. Wynaleziony przez moją mamuśkę, ciągle uwielbiany i przez nią do czytania wykorzystywany... :-)




Doniczki... tym razem nie moja sprawka... prezent od przyjaciółki mamy. Najpierw była środkowa- okrągła. Po moim telefonie pani A. wiedziała, żeby zdobyć dla mnie (a raczej dla mamuśki) więcej. Modelu takiego samego nie znalazła, ale są dwie inne z 'tej samej bajki'. Myślę, że się dogadały ze sobą... ;-)



Na koniec, kryształowy świecznik? W sypialni różowy- z Dusznik Zdroju, w salonie na dole z... Czacza w kolorach niebieskich. Niedługo zobaczycie!


A jednak nie koniec! Alfons Mucha. Ulubiony mojej Monik... Tylko wyczerpała mi się bateria w lampie i aparat... jak widać.






Wracam do pracy licencjackiej, do napisania już niedługo... pozdrawiam Was serdecznie. I dziękuję za każde odwiedziny. :-)

czwartek, 24 stycznia 2013

muffiny z groszkami czekoladowymi.

Ufff... ale jestem zmęczona... ale za to z 5+ w indeksie. :-) jestem z siebie zadowolona!
Za oknem śnieg, a ja już myślę o wiośnie. Pewnie gdyby choinka jeszcze stała... piłabym herbatę pod kocem i czytała książki. A teraz myślę już o krokusach i tulipanach... no nic, jeszcze przez 'trochę' pozostanę przy korzennej herbacie.

Dzisiaj przekazuję Wam przepis na jedne z najulubieńszych muffinów.




SKŁADNIKI (12 DUŻYCH ):
- 1 jajko
- 1 i 3/4 szklanki mąki
- 1/3 szklanki cukru
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 1 kopiasta łyżeczka proszku do pieczenia
- szklanka jogurtu naturalnego (ja daję 2,5 procentowego)
- 1 łyżka ekstraktu waniliowego
- pół szklanki oleju
- 80g. groszków czekoladowych

SPOSÓB PRZYGOTOWANIA:
- w jednej misce wymieszać wszystkie suche składniki: mąkę, cukier, proszek, sodę
- w drugiej misce jogurt naturalny z jajkiem i delikatnie małym strumieniem wlać olej
- suche składniki połączyć z mokrymi
- na końcu dodać groszki czekoladowe
- pieczemy 20-25 minut- w 180 stopniach (BEZ termoobiegu!)




Jak widać przepis wręcz banalny... pół godziny i gotowe! :-)

wtorek, 22 stycznia 2013

zapachowo.

Nie mam ostatnio ochoty na pisanie... Chciałam pokazać Wam moją kolekcję kaktusów, wczoraj kupiłam pięć nowych. Ale co z tego skoro zauważyłam, że połowa z pozostałych parapetowców- czyli cała święta szóstka się pochorowała... Nie wiem czy uda mi się je uratować... Parapet prawie pusty... Stoi nowo-stara reszta, ale takie małe okazy, że jakby niewidoczne. Eh. A wszystkim wydaje się, ze kaktusy to taki 'banał', że nawet można o nich zapomnieć... Nie można.

Chciałam pokazać Wam co przywiozłam z gór. Jak wcześniej wspominałam nie kupuję typowych pamiątek. Zaopatrzyłam się w przeróżne... płyny do kąpieli. Borowinowe jak na Duszniki Zdrój przystało. Zielona herbata, czekolada z pomarańczą, ciemna czekolada, która powędrowała do Ukochanego, perełki kaszmirowe, orchidea z czerwoną herbatą i kozie mleko z miodem i pyłkami. Wydaje się, że kupiłam tego 'całe mnóstwo', ale nie mogłam się powstrzymać! I jeszcze bym kupiła gdybym miała więcej miejsca w walizce. ;-)


Moje ulubione zdjęcie z wyjazdu...


Chciałam również Wam pokazać moje nowe świeczki. Czy ktoś z Was miał już te "Yankee Candle"? Jeśli tak proszę o opinię. Mam nadzieję, że jakąś pozytywną, że się nie zawiodę... :-) plus perełkowe 'podgrzewacze'. Właśnie zapalam!


Dzisiaj chyba kończę. Wracam do swojej pracy dyplomowej. I ciastek imbirowych... Przez brak humoru nawet mi się muffinków z groszkami czekoladowymi nie chce piec. A myślałam o nich od kilku dni...


Życzę miłego wieczoru i do napisania!
N.

sobota, 19 stycznia 2013

placki ziemniaczane z koperkiem i fetą.

Wróciłam!
Było sympatycznie, ale jednak w domu najlepiej.
Prezentów, 'pamiątek' nakupowałam. W sumie pisząc pamiątki nie mam na myśli figurek z nazwą miejscowości, albo coś w tym stylu... Nie kolekcjonuję takich bibelotów. Obfotografuję moje zdobycze i pokażę Wam kolejnym razem.
Dzisiaj tak na szybko- praca licencjacka na mnie czeka... Placki ziemniaczane z fetą i koperkiem. U mnie w domu jak się raz je zrobiło- nigdy więcej nie było już 'zwykłych placków'. :-)



SKŁADNIKI:
- 10 ziemniaków
- 2 jajka
- koperek
- 1 opakowanie fety lub gdy nie mam ja dodaję sera typu bałkańskiego z Lidla
- około 1 szklanki mąki KRUPCZATKI
- przyprawy: sól (mało daję ze względu na słony ser, pieprz i sporo majeranku)
- olej- do smażenia

SPOSÓB PRZYGOTOWANIA:
- ziemniaki obrać i zetrzeć na tarce
- odsączyć z nadmiaru wody
- do masy dodać jajka, ser, przyprawy
- na samym końcu mąkę (mieszamy w trakcie dosypywania mąki- może okazać się, że 'ciasto' jest już wystarczająco gęste i nie potrzeba wsypywać całej szklanki. Ja robię to na oko)


Ten ból kiedy nie można zrobić 'artystycznego' zdjęcia, bo głodni domownicy pośpieszają. Ale... koperek widać, rumieńce widać. ;-)
Mój luby nauczył mnie dodawać odrobinę soli do śmietany, pychotka. Warto spróbować. Placki nie są mocno słone pomimo całego opakowania fety więc nie będziecie mocno spragnieni 'coli' jak to bywa w 'restauracjach'. ;-)

Mam ciastka imbirowe. Przydałoby się otworzyć wino... i można pisać. O ergonomii w biurze...

Pozdrawiam Was i do napisania już niedługo!
N.

piątek, 11 stycznia 2013

a za tydzień...

Moi drodzy, wyjeżdżam! W górki, na narty... Duszniki i Zieleniec. :-)
Pokazuję dzisiaj... co będzie za tydzień. Dwa zdjęcia, ale nie powiem dokładnie co one przedstawiają, co gdzie stoi, jak wygląda i co się z tego powstało... dowiecie się jak wrócę. Aj, wredna jestem. ;-)



Życzę Wam udanego tygodnia! :-)
N.

wtorek, 8 stycznia 2013

ulubiony kącik w pokoju.

Dzisiaj chciałam Wam pokazać mój ulubiony kącik w pokoju. Długo dopieszczany, w sumie dalej go dopieszczam, bo cały czas coś zmieniam, coś tworzę nowego... nie potrafię przebywać między tymi samymi bibelotami. Choćby nowe świeczki, inny wazon czy serwetka. I od razu mi lepiej! :-)



Jestem uzależniona od poduszek... mamcia się już przyzwyczaiła i nie reaguje jak kiedyś 'znowu kupiłaś poduszkę?!' ;-)
W tle widać mój najukochańszy stolik. Sama go przemalowałam! Był ciemnobrązowy (zdjęcie poniżej), dla mnie zwyczajny więc kilka dni z papierem ściernym i kolejne kilka ze srebrolami. Kupiłam go w Czaczu, taka wiocha za Wolsztynem... cała w meblach. Mówi się, że tam zamiast pomidorów w szklarniach, hodują meble. Serdecznie polecam tam pojechać. Dnia nie starcza by wszystko obejść i obejrzeć...
A jeszcze dalej stoi Antonina. Mowa o... lampie. Była moim marzeniem gdy projektowałam pokój. Na szczęście czasem marzenia się spełniają. :-)



Jak widać moim nałogiem są również świeczki. Znajomy mówi 'jesteś uzależniona, ja też kiedyś kupię Ci świeczkę!' Co nie, Dawidzie? ;-) PS. kuszą mnie teraz lawendowe z h&y, chyba poczujesz ich zapach przy najbliższych odwiedzinach.
Wazonik ze staroci- całe 2 złote...


Przemalowany świecznik na kolor srebrny  również kosztował mnie kilka groszy, jak i miseczka w tle... Uwielbiam giełdy... u mnie w mieście jest tylko niedzielna, bardzo kiepska giełda, chociaż zdarza mi się i tam znaleźć skarby. Świecznik akurat z second-hand'u, jak go zobaczyłam od razu pomyślałam 'tak, została mi resztka srebrnej farby, przemaluję go!'... i mam.
Ramka to dzisiejszy zakup (uwielbiam przeceny!)- dlatego jeszcze bez zdjęcia. Pewnie zawiśnie przy reszcie nad łóżkiem.


Nie chcę Was zanudzać tyloma elementami naraz. Moje pisanie miało być krótkie, ale nie mogłam sobie odpuścić opisania gdzie można znaleźć takie skarby. Nie trzeba wydawać mnóstwa pieniędzy aby dodać wnętrzu elegancji. Studiując architekturę wnętrz, nałogowo przeglądając gazety/książki/blogi wnętrzarskie weszło mi w krew 'muszę pojechać na starocie, chcę coś znaleźć'. :-)
Ostatnie na dziś zdjęcie. Lampa, która nie spełnia do końca moich oczekiwań, ale ciężko znaleźć niską, dobrze świecącą lampkę do czytania, jak ma się skos nad łóżkiem. Ta kosztowała zaledwie 10 złotych więc niech sobie na razie stoi. Za zegarkiem 'mini mebel'... taaaak, również przemalowany przeze mnie. Chyba napiszę o tych elementach oddzielną notkę.


Życzę Wam miłego wieczoru! :-)

niedziela, 6 stycznia 2013

babka piernikowa.

Obiecałam babkę piernikową... chociaż u mnie choinka już nie stoi. :-( Z pyszną, bardzo wilgotną, pięknie pachnącą babką. Wcale nie musi być tylko 'świąteczną' babuchną! Teraz też bym ją smakowała z ciepłą herbatą...



SKŁADNIKI:
- 1/3 szklanki cukru
- pół szklanki mleka
- pół szklanki miodu
- 125 g masła lub margaryny
- 3 łyżeczki kawy rozpuszczalnej (w granulkach)
- 1 szklanka zmielonych orzechów (włoskich, laskowych- ja dałam laskowe)
- 1 szklanka mąki pszennej
- 1,5 łyżeczki sody oczyszczonej
- 2 łyżki przyprawy korzennej do piernika
- 3 jajka (oddzielnie białka i żółtka)

SPOSÓB PRZYGOTOWANIA:
- wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej- nie prosto z lodówki... chociaż mi się czasem zdarzy nie przeczytać wcześniej, a później nie chce mi się czekać;-)
- cukier, mleko, miód, masło i kawę umieścić w garnuszku
- zagotować, cały czas mieszając, aż do rozpuszczenia wszystkich składników
- po wystudzeniu dodać orzechy, mąkę, sodę, przyprawę korzenną i zmiksować
- dodawać po jednym żółtku, wciąż miksując
- białka ubić na sztywną pianę i połączyć delikatnie z masą ciastową
- ciasto wyłożyć do formy wysmarowanej masłem i wysypanej bułką tartą. Ja miałam formę o wymiarach 22 - 23 cm z dziurą tzw. kominkiem i trochę mi wyleciała w trakcie pieczenia więc jeśli macie dylemat większą czy mniejszą formę- proponuję większą
- pieczemy ok. 50 - 60 minut w temperaturze 170ºC (u mnie było niecałe 50, bo mój piekarnik mocno grzeje) lub do tzw. suchego patyczka- zawsze sprawdzam patyczkiem!
- polewę wykonałam z tabliczki białej czekolady, rozpuszczonej w kąpieli wodnej... mniam! :-)


Pamiętajcie, póki baba ciepła nie wyjmujcie i nie przewracajcie jej... bo może Wam kawałek zostać w formie.
Smacznego, N.